Wywiad z dr hab. inż. arch. Marcinem Furtakiem, architektem w Pracowni Projektowej F-11, wykładowcą Politechniki Krakowskiej.
Builder: Pracownia Projektowa F-11 obchodzi właśnie jubileusz 10-lecia istnienia. Jaka jest Pana filozofia prowadzenia pracowni i sposób na wyzwania rynku?
Marcin Furtak: Otwierając biuro dziesięć lat temu, nie zdawałem sobie sprawy, jakie będą jego dalsze losy. Zaczynałem zresztą w okresie dekoniunktury, dookoła obserwowałem upadające biura i jednocześnie kolejne zastępy młodych architektów trafiających na rynek. Pierwsze zlecenia pozwoliły jednak na stopniowy rozwój. Ponad połowę portfela zleceń oparłem na kontraktach pozyskiwanych w trybie zamówień publicznych. Z czasem zdobywaliśmy kolejne szlify i zwiększaliśmy kadrę. Dziś duża część projektantów to ludzie samodzielni, z bogatym doświadczeniem, uprawnieniami projektowymi i pasją, która jest dla mnie czynnikiem nieodzownym. Kluczową osobą dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu jest również mój wspólnik, inż. Mariusz Borowski, który czuwa nad prawidłowym przebiegiem prac pracowni. Patrząc na nasze doświadczenie i zrealizowane inwestycje, mogę z satysfakcją powiedzieć, że projektując sądy, teatry, centra kulturalne, urzędy administracyjne, szkoły, kościoły, mosty, ale również oczywiście osiedla mieszkaniowe, biurowce i przedsiębiorstwa produkcyjne, możemy pochwalić się bardzo ciekawym dossier, obejmującym projekty realizowane dla największych polskich miast i instytucji, takich jak wojsko i PKP, liczących się deweloperów oraz firm, m.in.: Maspex Wadowice, Azoty Tarnów czy Jeronimo Martins.
Builder: Jak udaje się pogodzić ze sobą tak różne rodzaje zadań projektowych?
M.F.: Przede wszystkim nasze biuro jest podzielone na poszczególne zespoły projektowe, wyspecjalizowane w różnych dziedzinach architektury, urbanistyki, a nawet architektury krajobrazu. Doświadczenia, które zbieraliśmy przez lata, owocują dzisiaj w postaci sprawdzonej metodyki prac, skutecznych procedur wewnętrznych i systemu jakości, który wprowadzamy w naszej pracowni. Z drugiej strony współpraca z ośrodkami naukowymi daje mi dostęp do najbardziej aktualnych zdobyczy technologicznych i naukowych oraz możliwość konsultacji swoich pomysłów w środowisku eksperckim.
Builder: Łączy Pan pracę architekta z pracą naukową jako wykładowca Politechniki Krakowskiej. Czy trudno pogodzić te dwa zajęcia?
M.F.: W moim przypadku chronologia zdarzeń wynika z pewnego etosu, którym przesiąkłem, wychowując się w rodzinie architektów i inżynierów. Chciałem robić wszystko porządnie, po kolei. Do swoich przełożonych miałem szczęście. Trafiłem do katedry prof. Antoniego Stachowicza, którą prowadził po jego śmierci prof. Wiesław Ligęza. Wykładałem budownictwo, architekturę i urbanistykę, a zaletą moich szefów było duże zaufanie, jakim obdarzali młodych naukowców. Następnie pod skrzydłami prof. Wojciecha Kosińskiego rozwijałem zainteresowania krajobrazem i projektami w dużej skali, uczyłem się przejrzystości wywodu i znaczenia dobrej argumentacji. Opieką promotorską w przewodzie doktorskim objął mnie z kolei prof. Aleksander Bohm, zaszczepiając miłość do architektury modernistycznej międzywojennej Polski i kształtując mnie jako naukowca. Najpierw był zatem doktorat, później poważne zlecenia i otwarcie profesjonalnego biura.
Builder: Czy ta zaplanowana kolejność wydarzeń pomogła Panu w późniejszej pracy projektowej?
M.F.: Myślę, że dobre podstawy teoretyczne otrzymane na uczelni i obcowanie z młodymi, kreatywnymi ludźmi tworzą doskonały fundament pod działalność praktyczną. Nie raz umiejętność przywołania przepisów, norm, kanonów projektowych, ale również artykułów naukowych czy wiedzy podręcznikowej potrafiła rozwiązać problem praktyczny. W tym kontekście łączenie teorii z praktyką sprawdza się wyśmienicie. Bezwzględnie jednak nie jest tak, że bycie naukowcem przenosi się automatycznie na bycie architektem. To dwie różne sprawy i każdy definiuje swoją drogę życiową w inny sposób.
Builder: Wobec tego jaka jest Pańska wizja architektury?
M.F.: Architektura jest dla mnie wieczną pogonią za pięknem i harmonią. Wszyscy oczekujemy rozwiązań funkcjonalnych, opartych na ponadczasowych wartościach, będących jednocześnie unikatowymi kreacjami estetycznymi. Uważam, że równowaga pomiędzy funkcjonalnością budynku a jego walorami wizualnymi jest kluczem do prawdziwie udanej architektury. Moja filozofia to poszukiwanie piękna tam, gdzie bryluje prymat użyteczności i odwrotnie – szukanie funkcjonalności tam, gdzie aspekt estetyczny określono jako decydujący.